0
Opublikowano 19 marca 2012 w Portal komputerowy » Oprogramowanie » Różne artykuły » Mania Grania 2006 Warszawa – fotorelacja
 
 

Mania Grania 2006 Warszawa – fotorelacja


FragleS and mkk270 strikes back. Tak miała zaczynać się kolejna relacja z kolejnej fajnej imprezy dla graczy w naszej pięknej stolicy. No właśnie, miała się zaczynać, ale się nie zacznie, bo impreza była raczej niefajna. Ehhh… szkoda gadać.

Zacznę od początku, początek jest niezwykle ważny dla zrozumienia naszej opowieści. Mieliśmy jechać pociągiem o 9:17, który w ostatniej chwili okazał się pociągiem o 9:11. Kto musiał biec? Oczywiście mkk270… ehhh. A kto nie zdążył zjeść śniadania? Oczywiście FragleS … no i ten wszechobecny KAC… Wsiedliśmy w „żółtka” relacji Żyrardów – Warszawa Wschodnia i cieszyliśmy się, że luźno na pomoście… luźno do czasu. Przez pół godziny podróżowaliśmy w trybie sardynki, czyli 5 osób na m 2 + torby, teczki i inne bagaże… ehhh.


FragleS at bus… młody gniewny

Wsiedliśmy w autokar i zaliczyliśmy 35 minut podziwiania świata zza okna. Marki są na końcu świata… tak przynajmniej nam się wydawało. Po dotarciu na miejsce, ruszyliśmy na poszukiwanie miejsca imprezy i nie mogliśmy go znaleźć! Żadnego plakatu, znaku… nic . Musiałem zainwestować i zadzwoniłem do Pepe, żeby sprawdził, czy przypadkiem nie pomyliły nam się miejsce i termin. Okazało się, że wszystko jest w porządku (tyle, że nie widzieliśmy nigdzie stanowisk dla graczy i całej otoczki). Po kilku minutach uprzejmy ochroniarz wskazał nam biały namiot na parkingu. Ruszyliśmy żwawym krokiem w stronę namiotu, aby po zaledwie kilku krokach zwolnić. Coś mnie tknęło, coś było nie tak. Ten namiot był nieco za mały – 50 na 15 metrów . Trochę ciasno… Miały być 4 turnieje (QIV, FIFA Wolrd Cup 2006, Richard Burns 2006 i Call of Duty 2), jakoś nie mogłem sobie wyobrazić jak się tu zmieszczą. Mniejsza o turniejowych graczy, im wystarczą komp i jakieś krzesło, ale gdzie będą projektory i miejsce dla publiczności? Okazało się, że organizatorzy dla publiczności wystawili wiele stanowisk, ale co z tego, skoro, aby obejrzeć turniejowe zmagania musiałbym sam wziąść w nich udział! Gracze turniejowi grali oczywiście na stojąco…

Z daleka nie wyglądało to źle..
ale te czarne chmury źle wróżą.

ale z bliska, jakoś tak ciasno.

Nieważne, wchodzimy! I weszliśmy… FragleS rozejrzał się, pobladł nieco, błysnęły mu kurwiki w oczach. Z jego wypowiedzi zrozumiałem tylko kilka słów – „bryndza”, „juz jestem zły”, „to o której ten autobus spowrotem?”. Było po prostu nędznie. Mieliśmy nadzieję na powtórkę z Warsaw Game Show, a przynajmniej coś w tym stylu na mniejszą skalę. Tymczasem zastaliśmy: dwa projektory, 60 stanowisk do gry w kilku skupiskach, żadnych stoisk dystrybutorów, kilka hostess i ogólnie jakoś lipnie. Pierwsze wrażenie… porażka, drugie wrażenia… porażka… trzecie… To miała być impreza ogólnopolska – w pewnym sensie – po dwa dni w Zabrzu, Krakowie, Warszawie i Poznaniu. Marudziłem FragleSowie, żeby przynajmniej foty zrobił. Ten niewiele się zastanawiając przekazał mi aparat i zrezygnowany poszedł się rozejrzeć z zamiarem szybkiej ewakuacji. W ten oto sposób z mózgu operacji awansowałem na operatora sprzętu fotograficznego.

Od wejścia w lewo… piknik. W oddali schowany za barierką turniej Call of Duty 4na4. Zza pleców graczy nic nie widziałem…

…w prawo… piknik

…na prost… piknik. Jakiekolwiek porównania do WGS nie mają sensu.

Nie mieliśmy zamiaru zabawić zbyt długo, było po prostu ubogo. Powtarzam się, ale to słowa ubogo i piknik, wydają mi się jak najbardziej adekwatne do tego, co tam zastaliśmy. Postanowiłem zapomnieć o WGS i poszedłem robić fotki. FragleS jak duch pojawiał się i znikał, szukał czegoś ciekawego do uwiecznienia. Nie po to jechaliśmy dwie godziny w jedną stronę, żeby wrócić z niczym. Więcej narzekań i marudzeń pod fotkami…

Foto Story

Tuż obok wejścia najciekawsze, czyli jedyny konkretny sprzęt. Konkretny to może za dużo powiedziane, ale z pewnością Media Center od ProComp to pewna ciekawostka. Duża ta „puszka” (wydaje się mała, bo monitor miał ze 30″), ale postanowiłem nie marudzić, bo to i tak najlepsze, co udało mi się znaleźć.

Na pokładzie Pentium IV D, 1 GB Ram-u, 7800 GTX, reszta nieważna…

Z takiej „tuby” nam zagrali, dźwięk o dziwo w przeciwieństwie do reszty, całkiem, całkiem

Chcieliśmy uciekać, ale się rozpadało na całego, potem doszły efekty akustyczne, czyli burza z piorunami. Chcąc, nie chcąc zakręciłem się w poszukiwaniu jakichś ciekawych obiektów do sfotografowania.

Ten psiak po prostu mnie rozczulił, nazwałem go gość (gość główny)

Lokalna odmiana DJ’a, czyli wodzirej – Koniu -, ściągał tłumy młodszych odwiedzających, starsi raczej go ignorowali, ale w gruncie rzeczy sympatyczny człowiek.

Namawiał zebranych do karaoke i konkursu „mokrych portek”, nie mam pojęcia na czym on polegał, byłem zajęty ciężką pracą – testowałem maszyny do grania 🙂

Jedyne „obrotówki” zapodowały kolorki na scenę, która…

przez większość czasu była pusta, ale…

„Koniu” rozkręcał imprezę…

i namówił ludzi do kręcenia młynka… w sumie wodzirej był jednym z jaśniejszych punktów programu.

Tu powinien stać Fiat, albo inna fura, z gatunku tych, które pojawiają się na zlotach graczy. Niestety, nie było ani jednej, chyba, że…

miniaturki też się liczą.

Spojrzenie z góry, na krążownik kostki brukowej. Jestem wredny, ale pomysł rozstawienia namiotu na parkingu był jednak mocno chybiony. Patrz kolejny fotki.

Małe Ferrari jeździło naprawdę świetnie, miało niesamowitego kopa i kręciło bączki. Tak twierdził FragleS, ja w tym czasie testowałem sprzęt do grania :). Samochodzik kręcił bączki, kiedy komuś przypomniało się, że stanowi jednak pewną atrakcję. Przez póltorej godziny FragleS w akcji widział go tylko raz…

A potem był już tylko slalom pomiędzy słupkami i kałużami. Czego jak czego, ale wody nie zabrakło. W pewnym momencie nie mogłem postawić plecaka, ponieważ stałem w wodzie. Mogę jednak powiedzieć, że miałem szczęście. Trzy metry obok, gdzie była studzienka kanalizacyjne, piętrzyły się fale, a odwiedzający mieli okazję wdepnąć po kostki. Szkoda, że aparat był już schowany…

Jedyna samochodówka, jaka? Nie było bannera, nie pytałem… Wszystkie gry z wyjątkiem QIV i World Cupa 2006 rozpoznawaliśmy na czuja!!! Zabrakło bannerów i innych materiałów reklamowych.

Takie widoki zawsze mnie wzruszają, dziewczynka i jej wiewiórka. Szkoda, że nawet przy stanowisku dla dzieci, organizatorzy nie pomyśleli o krzesłach!

Wiewiór był fajny, a ta reklama BenQ, to tylko dla picu, prawie wszystkie monitory dostarczył BenQ.

(tego zdania troszkę nie kumam)

Chłopaki się rozegrali, nic dziwnego, chyba najciekawsze stanowisko. Oczywiście na stojąco, mały ekran, ale liczy się to co na ekranie, a tam…

można kumpla bezkarnie sklepać po masce… 🙂

Przy takiej grze nawet nie wypadałoby usiąść, takie ciosy tylko na stojąco…

a potem już tylko liczenie i kilku sędziów nad rozbitą głową.

Tak wyglądało największe (bo jedyne!) stoisko producenta sprzętu na Manii Grania. Tylko Logitech wystawił kilka klawiatur, myszek, joystick…. Wszystko zmieściło się na… no sami widzicie. Śmiech na sali, to ma być impreza dla graczy? Producenci sprzętu, poza sponsorami, którzy zapewnili sprzęt do grania, całkowicie odpuści imprezę, to o czymś świadczy…

Dwa piloty. Na bezrybiu i rak ryba. Nawet nie pytałem uroczych pań za ladą, do czego one służą…

Myszki i kamery, do wyboru, do koloru. Szkoda, że musiałem je najpierw ustawić przed zrobieniem zdjęcia. Nie dość, ze mało, to jeszcze bałagan… tęskniłem za WGS.

Stary dobry kontroler do gierczenia… joystick. Oczywiście nigdzie nie było plakietki z nazwą modelu. Bo i po co? Logitech raczej nie zyskał nowych klientów, przecież nie będą wiedzieli co kupić…

Takie projektory były dwa, tyle, że oba wyświetlały to samo… najnowszy ET. A wielka szkoda, Oblivion aż się prosił, żeby pokazać go na kilku metrach „ściany”:… ehhh.

Nowi goście…

ale tłumów nie było.

Zwiedzający skupiali się po obrzeżach namiotu, gdzie stłoczono niemal wszystkie komputery. W zasadzie niegłupi pomysł, w środku można było spokojnie się poruszać… ale tylko dlatego, że goście raczej długo nie zabawiali.

Jedyne stanowiska do gier nie na uboczu były „na dywaniku”, szkoda, że coś nawaliło…

FragleS postanowił zagrać w strzekankę…

ładuje grę…

i coś nie działa. Po pięciu minutach prób wyglądał właśnie tak… Obok wszyscy przycinali w najlepsze, a on nie mógł sobie poradzić. To nie było śmieszne, komputer został zablokowany i nie można było na nim grać, nie strzelił ani razu, mimo że mapa się wczytała. FragleS zniecierpliwiony walką ze złośliwym urządzeniem i zniesmaczony wpadką organizatorów zmienił stanowisko i przycinał w najlepsze.

Ja poszedłem się rozejrzeć. Oblivion!!! Przejechałem szmat drogi, aby się mu bliżej przyjrzeć i… zaliczyłem zonka. Następca Morrowinda i największy rozmachem RPG wszechczasów na dwóch monitorach 19″. Do tego potrafił momentami przycinać (widok zza pleców). Chyba za słaby config na max detale… ehh. Przyciąłbym, ale pamiętając ostatnie spotkanie z Morrowindem, nie chciałem stracić dwóch godzin, zwłaszcza że przestawało padać.

Nie ma to jak Tekken, znaczy FragleS twierdził, ze to Tekken. Ja jestem w sprawach Tekkenów zielony. A cały w tym ambaras, że większość stanowisk nie miała nawet plakietek z tytułem gry, w którą można było poszaleć. Żenada…

Obsługa imprezy również znalazła czas na zabawę… każdemu wolno.

Quake IV po raz pierwszy. Odbywał się tu turniej. Na wspomnienie stanowiska QIV z WGS po prostu żal mi żołądek ścisnął…

Quake IV po raz drugi…

Naprzeciw turniej w World Cupa 2006, chłopaki przycinali w najlepsze.

Niby nic szczególnego, ale zawsze to jakieś urozmaicenie, w końcu po 30 minutach nie miałem już czego fotografować…

Jedyne info, w co się tu gra. Tyle, że obok było tyle pudełek QIV, że stojaki i tak były zbędne. Ale w żadnym wypadku nie narzekam, o nie, bo QIV i FIFA jako jedyne potrafiły się wypromować.

Piłka kopana na boisku do kosza? Czemu nie! FIFA Street. Tego mi właśnie brakowało, tego typu stoisk, gdzie można zagrać 1na1 i pójść w swoją stronę. Tylko FIFA Street i boks, no i Tekken, ale tylko boks podnosił adrenalinę. Szkoda, że nie wiem jaki tamta gra (boks) miała tytuł. Z resztą nieważne, to nie gry miały być główną atrakcją Manii Grania. Miałem sporo czasu na smucie teorii spiskowych, ale wszystko w swoim czasie…

Nowy Tomb Rider Legends, oczywiście bez informacji o tym w co właściwie się tu gra…

Żeby nie było, że ładnych pań nie było. Były, owszem, naliczyłem aż 5 hostess. Były zagubione i nie za bardzo wiedziały co się dookoła dzieje. Ja też miałbym dość. Musiały tak siedzieć dwa dni, a ja po godzinie widziałem już wszystko i miałem pełną dokumentację.

Brakowało krzeseł, brakowało wystawców sprzętu, brakowało dystrybutorów gier, brakowało projektorów, obsługi stanowisk, informacji o tym w co się przycina, ale reklam nie brakowało.

Szkiełko jednak czasami kłamie. Logo Logitecha tak fajnie nie wyglądało :(. Aparat uchwycił taką fazę wyświetlania na monitorze. Logitech dostarczył myszki, pady, klawiatury i słuchawki… wszystko co graczowi niezbędne…

BenQ zorganizował monitory…

Nvidia tradycyjnie pojawiła się na imprezie dla graczy. Skromna impreza, skromny banner, proporcja musi zostać zachowana… ATi pojawiło się na koszulkach pracowników ProcComp, który dostarczył komputery do gier.

Intela było pełno, AMD brak…

Gdzie gry, tam i Microsoft…

Znudzony tym wszystkim postanowiłem się wyładować, padło na Azerbejdżan … Kiedy FragleS zagrywał się w najlepsze w bliżej nieokreśloną strzelankę, dokończyłem po kimś dogrywkę arcyciekawego meczu Liechtenstein vs Azerbejdżan…

FragleS mnie przyciął, odebrał aparat i robił foty… tu mecz Brazylia vs Anglia. Gierczenie w WC 2006, to najlepiej spożytkowane przeze mnie 40 minut podczas imprezy…

Ronaldinho…

i 3:0. Dziękuję, pozamiatane, możemy juz iść…

Podsumowanie

Nie ukrywał, ze zawiodłem się na Manii Grania w Warszawie, na której zapachniało mi piknikiem. Może, to moja wina i wyobrażałem sobie za dużo. Oblivion na 3-metrowym płótnie, lśniące fury, bity z głośników, stanowiska z grami, gadżetami i osprzętem do giercowania. Ostatecznie wyszło na to, że najciekawszy wydał mi się pies, który miał chyba najwięcej radochy z wizyty „pod mokrym namiotem”. Gdyby nie burza a potem gierczenie w strzelankę i World Cupa, zapewne wyszlibyśmy stamtąd po 20 minutach. Impreza nie była udana.

A teraz obiecana teoria spiskowa. Czy podczas oglądania fotek i czytania złośliwych komentarzy, zadawaliście może sobie pytanie – co tu jest grane? Gdy stanowiska do gier, które powinny być esencją imprezy stanowią jedynie tło, coś jest nie tak. Goście przyszli obejrzeć i pograć w gry, owszem pograli, ale w World Cupa, Quake’a IV, jakąś strzelankę sieciową (chyba Call of Duty II – miał być jakiś turniej – oczywiście na stojaka) i to by było na tyle. Pozostałe stanowiska, których nie było mało – na oko 25-30, oferowały jakieś gry, tylko jakie? Część odwiedzających zapewne nie miała pojęcia w co gra. Gdybym nie odrobił pracy domowej, czyli przeczytania dwóch ostatnich numerów GameRanking, zapewne nie miałbym pojęcia w co tu się gra. Gry miały tylko przyciągnąć graczy i na tym kończyła się ich rola. Ludzie przyszli, pooglądali to, co było do obejrzenia, pogierczyli chwilę (na stojąco niewygodnie) i wyszli, a nad nimi powiewały bannery… Znacie lepszy sposób na reklamę, niż wystawić kilka stanowisk z grami, nieważne z jakimi, byle grami i pokazać ludziom masę bannerów?

Większość gier, które pojawiły się na MG w Warszawie, pojawiło się tam z przypadku. Ot taki dodatek do stanowisk World Cupa i QIV, które były zrobione w miarę profesjonalnie (niektórym jednak zależało na wypromowaniu tytułu), no i reklam oczywiście. O miałkości imprezy niech świadczy fakt, że Creative, którego na WGS było pełno, całkowicie odpuścił ogólnopolską MG. Z resztą odpuściły też Nokia i Sony, a MS nie pokazał XBox’a 360… trzeba będzie się kopnąć w sierpniu do Lipska.

Zemsta FragleSa…

mkk270(operator aparatu, pierwsza wersja relacji), FragleS (młody gniewny, niewyspany, skacowany, dodatki specjalne

Spis treści: Mania Grania 2006 Warszawa – fotorelacja

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 2]

makensis
 
Od 2006 roku Redaktor Naczelny oraz Administrator Tweaks.pl Autor dwóch książek o systemach operacyjnych, szeregu publikacji i porad odnośnie użytkowania komputera. Absolwent Wydziału Elektroniki. Z zamiłowania informatyk, pozycjoner i podróżnik.